Chyba każdy zna Balladę o Felku Zdankiewiczu. Pierwsze jej słowa:
Felek Zdankiewicz był chłopak morowy
Przyjechał na urlop sześciotygodniowy
Ojra, tarira ojra, tarira ojra, tarira, raz, dwa, trzy!
Urlop się. kończy czas do wojska wrócić
Ale Felusiowi żal koleżków rzucić
Nie tak koleżków jak swojej kochanki
U której przebywał wieczory i ranki
Wreszcie go schwytali grudnia trzynastego
I go zawieźli do biura śledczego
Lecz Feluś nie gapa już nóż otwiera
Przebił Czajkowskiego na Fuksa naciera
Przyjechał na urlop sześciotygodniowy
Ojra, tarira ojra, tarira ojra, tarira, raz, dwa, trzy!
Urlop się. kończy czas do wojska wrócić
Ale Felusiowi żal koleżków rzucić
Nie tak koleżków jak swojej kochanki
U której przebywał wieczory i ranki
Wreszcie go schwytali grudnia trzynastego
I go zawieźli do biura śledczego
Lecz Feluś nie gapa już nóż otwiera
Przebił Czajkowskiego na Fuksa naciera
w wykonaniu Staśka Wielanka, Kapeli Czerniakowskiej, Grzesiuka czy obecnie Szwagierkolaski to kanon warszawskiego folkloru.
Ale bohater warszawskiej ulicy istniał naprawdę. Właściwie do jego sławy w równym stopniu przyczyniła się śpiewana przez ulicę pieśń, co jego czyny. Zresztą ballada na swój sposób dość szczegółowo traktuje o jego dokonaniach. Przytoczę tu w kilku słowach zarys żywota Feliksa Zdankiewicza, opisując jego uczynki za niezrównanym Stanisławem Milewskim.
Felek Zdankiewicz (ur. ok. 1856 r.) jako młody jeszcze złodziej został wzięty do wojska. I właśnie od chwili powrotu ze słynnego sześciotygodniowego urlopu w tymże wojsku rozpoczyna się ballada. Zdankiewicz został skazany na katorgę za zabójstwo policjantów. 12 lat spędził w celi, kolejne 5 na robotach w kopalni węgla. Z Syberii zbiegł w 1912 roku. O jego losach po ucieczce krążyły później legendy. W większości „wprowadzone do obrotu” przez samego Zdankiewicza.
Warszawa usłyszała o nim ponownie dopiero w 1928 r. Na łamach kuriera relacjonowano wówczas proces, w którym Zdankiewicz odpowiadał jako wspólnik za zabójstwo handlarki. Starszy już wówczas, tak został opisany przez prasę: „ twarz miał czerstwą, rumianą, okoloną długą siwą brodą i gęste siwe włosy na głowie”. Jako wspólnik dostał 3 lata. Po odbyciu wyroku, powrócił do życia w knajpach, w których to opowiadał zainteresowanym o swych dokonaniach. Koszt takiej opowieści nie był wygórowany. Ot lorneta z meduzą…
Cóż można powiedzieć o życiu Felka Zdankiewicza? Niewiele ponadto co sam opowiedział. Jednak jego opowieści nie znajdują potwierdzenia w żadnych innych źródłach. Z drugiej strony o złodzieju to akurat świadczy dobrze…
Ale bohater warszawskiej ulicy istniał naprawdę. Właściwie do jego sławy w równym stopniu przyczyniła się śpiewana przez ulicę pieśń, co jego czyny. Zresztą ballada na swój sposób dość szczegółowo traktuje o jego dokonaniach. Przytoczę tu w kilku słowach zarys żywota Feliksa Zdankiewicza, opisując jego uczynki za niezrównanym Stanisławem Milewskim.
Felek Zdankiewicz (ur. ok. 1856 r.) jako młody jeszcze złodziej został wzięty do wojska. I właśnie od chwili powrotu ze słynnego sześciotygodniowego urlopu w tymże wojsku rozpoczyna się ballada. Zdankiewicz został skazany na katorgę za zabójstwo policjantów. 12 lat spędził w celi, kolejne 5 na robotach w kopalni węgla. Z Syberii zbiegł w 1912 roku. O jego losach po ucieczce krążyły później legendy. W większości „wprowadzone do obrotu” przez samego Zdankiewicza.
Warszawa usłyszała o nim ponownie dopiero w 1928 r. Na łamach kuriera relacjonowano wówczas proces, w którym Zdankiewicz odpowiadał jako wspólnik za zabójstwo handlarki. Starszy już wówczas, tak został opisany przez prasę: „ twarz miał czerstwą, rumianą, okoloną długą siwą brodą i gęste siwe włosy na głowie”. Jako wspólnik dostał 3 lata. Po odbyciu wyroku, powrócił do życia w knajpach, w których to opowiadał zainteresowanym o swych dokonaniach. Koszt takiej opowieści nie był wygórowany. Ot lorneta z meduzą…
Cóż można powiedzieć o życiu Felka Zdankiewicza? Niewiele ponadto co sam opowiedział. Jednak jego opowieści nie znajdują potwierdzenia w żadnych innych źródłach. Z drugiej strony o złodzieju to akurat świadczy dobrze…
0 komentarze:
Prześlij komentarz