Dintojra

Historia przedwojennej Warszawy czyli oficjalny kwadrat blatnej chewry

22.10.09

Kercelak

Autor: Kruti

Kercelak był to, proszę młodzieży socjalistycznej, największy przedwojenny dom towarowy, czyli cedet na świeżym powietrzu, a detalicznie ciągnął się od rogu Wolskiej do rogu Leszna, czyli, jak to się teraz mówi, trasy "We-zet".
Stefan Wiechecki, Ekspress Wieczorny, 1957

Kercelak lub Kiercelak czyli Plac Kercelego to największe i cieszące się zróżnicowaną sławą targowisko niegdysiejszej Warszawy. Utworzone w roku 1867 funkcjonowało do 1942 i było niewątpliwie zjawiskiem samym w sobie.

Nazwa Placu pochodzi od nazwiska Józefa Kercelgo, zamożnego obywatela Warszawy, który, według różnych źródeł, ofiarował lub odsprzedał miastu posesję w okolicach ul. Chłodnej i Towarowej aż do Okopowej i Leszna. Plac obejmował powierzchnię ok. 1,5 ha. Początkowo targowisko utworzono z zamiarem handlu paszami. Po kilku latach istnienia przeniesiono na Kercelak stargany z placu Grzybowskiego i dość szybko zyskało popularność wśród handlarzy wszelkiej maści. Po kilku latach od jego powstania na Kercelaku najtrudniej było znaleźć właśnie pasze dla bydła. Było tam natomiast wszystko inne. Starzyzna, tandeta, żywność, warzywa, jatki z mięsem, żywy drób i martwy drób, towar zdobyty legalnie i towar kradziony, towar pierwszej klasy (choć rzadko) i podrabiana lipa – wszystko.

Nie mógł się jawić Kercelak porządnym targowiskiem gdyby nie lokalna kuchnia. Nie istniałby gdyby nie miejscowa grochówka, bigos, schabowy i oczywiście pyzy. Głos sprzedawców zachwalających swe wiktuały to skądinąd prawdziwy trzon bazarowego gwaru, zaraz obok głosów a właściwie odgłosów wszystkowiedzących stołecznych przekupek.

Na Kercelak przybywały różne grupy osób, choć jak łatwo się domyślić raczej nie salonowe elity. Te jednakże wysyłały na Kercelak służbę po towary pierwszej potrzeby. Ludzie biedniejsi na targ fatygowali się oczywiście sami.

Handlowano na Kercelaku na różne sposoby. Handlowano z budek, handlowano z ręki – w każdym wypadku należało uiścić odpowiednią opłatę. Nie brakowało oczywiście chętnych do ominięcia tej konieczności. Z tym procederem bezustanną wojnę toczyli lokalni kontrolerzy.

Jak każde miejsce z towarem i pieniędzmi, także i Kercelak przyciągał jak magnes szemrane towarzystwo. Na targowisku żniwo zbierali cwaniacy i oszuści, grający w trzy karty, doliniarze. W okolicznych zaułkach i bramach często dochodziło do rabunków i pobić. Niekiedy okolice Kercelaka bywały także świadkiem roboty na mokro. Tu także działał polski Al Capone, jak okrzyknięto Tatę Tasiemkę. Jego postać jednak ozdobi inną opowieść.

Nad specyficznym folklorem Kercelaka rozwodzili się wszyscy. Prus, Gomulicki, Wiech. Nie zawsze bywały to słowa krzepiące. Owszem, w większości przypadków krytyce podawano szemrany charakter tego miejsca. Nikt jednak nie pozostawał obojętnym wobec dyskretnego uroku targowiska na placu Kercelego. Aż do roku 1942 gdy z Kercelakiem rozprawili się Niemcy.

Próbowano wskrzesić to osobliwe miejsce po wojnie. Jednak koncepcje co do wyglądu powojennej Warszawy przekreśliły powrót Kercelaka.


Teraz troszkę strony wizualnej.

Oto Kercelak na ortofotomapie z 1945 r.:


A tu jego umiejscowienie na dzisiejszym planie Warszawy. Gdyby przetrwał znajdowałby się mniej więcej tutaj:


Tak natomiast wyglądały kercelakowe stragany:









A to już pusty plac:


Tu zaś ciekawostka, Kercelak na zdjęciu w magazynie Life:


Parafrazując słowa zacytowanego na wstępie Wiecha, można stwierdzić, proszę kapitalistycznej młodzieży, że Kercelak to największa przedwojenna galeria handlowa, wybudowana na świeżym powietrzu…

3 komentarze:

Paladyn pisze...

Świetny wpis, podobnie jak cały blog, zwłaszcza dla osoby wychowanej na twórczości Stefana Wiecheckiego! Podziwiam wiedzę i znajomość tematu, oraz czekam na kolejne notatki.

Kruti pisze...

Dziękuję, słowa budujące :) Wpisy oczywiście będą regularne. Choć w planach jest kilka dłuższych artykułów - wtedy pewnie nieco zwiększą się odstępy czasowe

Paladyn pisze...

Tak, czy inaczej, niecierpliwie czekam na kolejne notki. Historia Warszawy, bądź co bądź rodzinnego miasta, ogromnie mnie ciekawi, choć właśnie bardziej w ujęciu zycia codziennego, niż wielkich momentów historycznych.

najlepsze strony
statystyka